Widok z kuchni po zmianach
Pamiętam, jak z niespełna roczną Koko spotkałam się na spacerze z moją Koleżanką (Hania - pozdrawiam Cię serdecznie❣️), która wówczas miała córkę w wieku dopiero co niemowlęcym.
Pamiętam, jak Hania powiedziała, że "Nie wie czym zajmowała się w ciągu dnia, przed urodzeniem dziecka". 😁
Parafrazując Jej słowa, ja mogę dzisiaj powiedzieć, że NIE WIEM CZYM SIĘ ZAJMOWAŁAM ZANIM ROZPOCZĘLIŚMY PRACE W OGRODZIE...🤔🤔🤔
Nasz przykładowy sobotni dzień, w okresie aktywnych działań w ogrodzie wygląda mniej więcej tak, że: zostajemy obudzeni około 5.30. Około 8 jesteśmy po śniadaniu. Około 10 mamy już posprzątany cały (ok. 200 metrowy) dom. Potem rzut do marketu budowlanego np. po: ziemię, trawę, kolejny zwój drutu do wiązania mat i z przerwą na obiad praca w ogrodzie.
Dwa tygodnie temu, w półtora dnia, pracując każde w innym "sektorze" zawiesiliśmy około 70 metrów mat, dosialiśmy trawę, zasadziliśmy dwa bluszcze (kolejne), wykopaliśmy krzaki czarnej porzeczki i zasadziliśmy je nieopodal planowanego placu zabaw dla dziewczyn, tak żeby miały co skubać w przerwach, wkopaliśmy 18 metrów obrzeża (zasłaniając tym samym szkaradny murek betonowy).
Zazwyczaj jestem na nogach około 15 godzin, a przed nami jeszcze tyle do zrobienia 😎
A na zdjęciu widok z okna kuchennego z witrażami ważkami i motylami, które od dwóch lat przywożę z suwalskiego Turtula.
Do zobaczenia!
marta