Trzytygodniowa kampania

Napisał MMSlezak brak komentarzy

Czyli osuszacze i wylewki w tle

Pisałam Wam już o tym jak spotkała nas akcja rozkładania styropianu pod wylewki, jak zastała nas niespodzianka związana ze zbyt wilgotnymi wylewkami, mimo tego że próbowaliśmy się zabezpieczyć i kilkukrotnie dopytywaliśmy fachowców ile czasu potrzeba na wyschnięcie wylewek.
Jak to zwykle bywa w życiu, a już w budowlanym życiu zwłaszcza, finalnie to inwestor ląduje z przysłowiową ręką w nocniku. No i myśmy się z taką znaleźli.

STORY OF MY LIFE PO RAZ KOLEJNY

Był marzec. Za pasem poumawiane terminy kolejnych montaży, wypadnięcie któregokolwiek mogło skutkować nie wyrobieniem się z montażami przed naszą zaplanowana przeprowadzką. Zmiana terminu przenosin do domu też nie wchodziła w grę, bo termin opuszczenia (zakładając miesięczny okres zapasu w stosunku do pierwotnych założeń) zadeklarowaliśmy jako jeden z zapisów w akcie notarialnym dotyczącym sprzedaży mieszkania.

Zatem jak tylko dowiedzieliśmy się, że montaż naszych paneli wisi na włosku zakasaliśmy rękawy, zrobiliśmy rekonesans wśród możliwości i wynajęliśmy osuszacze oraz nagrzewnice, które miały wspomóc wyzbywanie się wilgoci z naszych wylewek i domu w ogólności.
Szkopuł polegał jednak na tym, że ograniczał nas maksymalny pobór prądu, na który mogliśmy sobie pozwolić żeby instalacja sąsiadów (od których pożyczaliśmy prąd na cele osuszania) dała radę.

Wylewki mieliśmy wylane na całym parterze oraz w górnej łazience. Najmniej problematyczna była kwestia garażu i pomieszczenia gospodarczego znajdującego się za nim, bo tam i tylko tam i tak miały zostać położone płytki, a dokładnie gres.
Zatem walczyliśmy o wyciągnięcie wilgoci z podłóg o powierzchni około 120 metrów kwadratowych.
W pierwotnej wersji wypożyczyliśmy dwie nagrzewnice oraz trzy osuszacze, ale przy włączonych maksymalnych mocach wspomnianych urządzeń instalacja nie dawała rady i co chwila wybijało korki. Zatem musieliśmy zmniejszać moc urządzeń, a to z kolei okazało się być mało efektywne w kontekście osuszania.

W trakcie pierwszego spotkania z panem z firmy wypożyczającej osuszacze i zajmującej się doradztwem w kwestii wyzbywania się wilgoci z pomieszczeń ów fachowiec zakładał, że tydzień będzie w zupełności wystarczający. Wiecie ile ostatecznie osuszaliśmy nasz dom i wylane w nim wylewki? Trzy tygodnie i zakończyliśmy właściwie w trakcie działania panów od układania paneli, którzy swoją pracę zaczęli od fragmentów podłóg już całkowicie wysuszonych.

Przypomnę, że osuszanie miało miejsce w miesiącach z niskimi temperaturami zewnętrznymi, a ogrzewania w domu nie mieliśmy ze względu na brak przyłącza gazu i prądu i całe krakowskie perturbacje z nimi związane.

SYSTEM, czyli SPOSOBY

Wracając jednak do osuszaczy - początkowo stosowaliśmy technikę osuszania zaproponowaną przez pana wypożyczającego nam sprzęt:

  • Mieliśmy zamknięte okna - żeby nie zaciągać dodatkowej wilgoci z zewnątrz.
  • Jedne pomieszczenia nagrzewaliśmy.
  • Inne osuszaliśmy.

Jednak okazało się, że dwie nagrzewnice nie są w stanie - w większości w otwartej przestrzeni (drzwi jeszcze nie było, a i w ogóle nasz parter w dużej części stanowi przestrzeń otwartą) nagrzać tak dużych otwartych powierzchni, żeby osuszacze efektywnie wyciągały wodę.
Ponownie okazało się, że optymalna temperatura wynosi co najmniej 20 stopni Celsjusza i są to warunki temperaturowe, w których sprzęt pracuje w górnych granicach swoich możliwości i najbardziej wydajnie.

Zatem ze względu na ograniczenia związane z siecią elektryczną, oraz konieczność podwyższenia temperatury w pomieszczeniu osuszanym zdecydowaliśmy się zrezygnować z jednego osuszacza i jednocześnie osuszać i nagrzewać dwa pomieszczenia.
Co więcej zainstalowaliśmy coś na kształt drzwi ze złożonych arkuszy folii budowlanej, która miała stanowić izolację przed wypływaniem ciepła do kolejnych pomieszczeń. Dopiero taka instalacja pomogła nam wyzbywać się sukcesywnie kolejnych porcji wilgoci z wylewek. Największy dylemat mieliśmy z osuszaniem części jadalniano-dziennej i kuchni, bo ich nie było jak odizolować od całości, zatem ciepło siłą rzeczy uciekało na większą przestrzeń.
Wszystkie powyższe operacje czyniliśmy przy zamkniętych oknach.

Co ciekawe w trakcie jednej z wizyt - związanej z pomiarem wilgotności właśnie rzeczonych wylewek - pana od układania podłóg dowiedzielimy się, że ma on innych klientów, którzy według niego mieli podobną sytuację do naszej (podobnie wilgotne wylewki, schnące w analogicznych warunkach temperatur zewnętrznych) i że doskonałe efekty osuszania uzyskali poprzez wietrzenie domu.
Teoria ta poniekąd przeczyła naukom pana od wypożyczania osuszaczy, bo bez ogrzewania raczej wpływała na zaciąganie jeszcze wilgoci z zewnątrz. Podobno wspominani inwestorzy nie stosowali żadnego ogrzewania, a jedynie metodę wietrzenia.

Nie dane mi będzie rozstrzygnąć czy ich tania metoda rzeczywiście była taka skuteczna i czy rzeczywiście mieli podobne warunki początkowe do naszych.
Wiem natomiast, że nasz system osuszania - wymyślony z potrzeby - spowodował, że udało się z sukcesem osuszyć pomieszczenia. Być może gdybyśmy w ten sposób zaczęli uniknęlibyśmy kilku wyrzutów bezpieczników i aż trzytygodniowego okresu wynajmowania sprzętu (co nie było obojętne dla naszego budżetu, o czym Wam już pisałam).

PODSUMOWANIE, czyli REFLEKSJE KOŃCOWE:

  1. Przy dużych otwartych powierzchniach (i jednoczesnych ograniczeniach instalacji) zdecydowanie lepiej sprawdziło mam się jednoczesne ogrzewanie i osuszanie tego samego pomieszczenia.
    W ten sposób osiągana w nim temperatura była wyższa, a osuszacz pracował bardziej optymalnie.
  2. Dodatkowo odizolowanie kolejnych pomieszczeń połaciami grubej folii uniemożliwiło swobodne wypływanie gorącego powietrza i tym samym sprzyjało efektywnemu osuszaniu danego pomieszczenia.
  3. Pamiętajcie, że osuszacze optymalnie pracują ("wyciągają" wodę ze ścian i podłóg) przy temperaturze otoczenia minimum 20 stopni Celsjusza.

Powodzenia!
marta

Podziel się

Napisz komentarz

Capcha
Wprowadź kod obrazka

Kanał RSS z komentarzy dla tego posta